Spis treści

Zapraszam na warsztaty śpiewu tradycyjnego
1 marca 2014 r. w godz. 14.oo - 18.00

Program warsztatów obejmuje zajęcia z emisji głosu, w tym ćwiczenia rozluźniające i otwierające głos, poprawiające i usprawniające prawidłowe oddychanie. Praca grupowa. Oparte są na materiale muzycznym zebranych podczas własnych badań terenowych oraz na pracy Oskara Kolberga i Bartosza Gałązki. Podczas warsztatów wykorzystujemy również nagrania archiwalne. Repertuar warsztatowy to między innymi pieśni obrzędowe i religijne z regionu Podkarpacia i nie tylko. Nie wymagam przygotowania wokalnego od uczestników /;o).
Warsztaty są częścią projektu pt. "Kolbergowo - stacja Rzeszów" związanego z obchodami dwusetnej rocznicy Oskara Kolberga i Roku ustanowionego Jego imieniem.

Zgłoszenia do 25 lutego 2014 r.
Koszt uczestnictwa 50 zł.
Koordynator Marta Berdel-Dudzińska
tel.: 795487175
e-mail: mardudzi@wp.pl

Miejsce warsztatów
Sala Seminaryjna
Centrum Sportu i Rekreacji Uniwersytetu Rzeszowskiego,
ul. Ćwiklińskiej 2, bud. D1.pierwsze piętro, Rzeszów-Zalesie

Organizatorzy
Etno.wirownia
Stowarzyszenie Akademickie Creator
Patronat
Centrum Sportu i Rekreacji Uniwersytetu Rzeszowskiego
Patronaty

Do uczestników warsztatów --->


Notka nie tylko biograficzna

Zanim opiszę w tej notce gdzie i u kogo pobierałam nauki śpiewu, bo tak jest przyjęte, na początek zadam Wam pytanie:
Czy miotają Wami obawy, czy na pewno śpiew tradycyjny to dla Was odpowiednia przestrzeń muzyczna? Jeśli tak, to wyobraźcie sobie, że to całkiem naturalna reakcja. Wielu ludziom śpiew tradycyjny wydaje się trudny i nieosiągalny. Czy warto się w niego zagłębiać? Odpowiem szczerze – warto doświadczyć tego, czego nie daje żaden inny rodzaj śpiewu. Pośród barwnych jak korale od ludowego stroju ozdobników, w niesamowitej ekspresji dźwięku wydobywających się prosto z trzewi, to nie tylko śpiew, ale również wypowiedź duszy.
Śpiew tradycyjny nazywany często śpiewem białym, śpiewem na otwartym gardle, dla mnie to po prostu naturalny śpiew pełnym głosem, szczery, wydobywający się nie tylko z gardła ale i z serca. Trzeba pokochać ten śpiew. To tak jakby zajrzeć do studni z malowanym w kropki dachem i zobaczyć swoje odbicie. Zanurzyć się w tafli wody i zaczerpnąć z jego bogactwa dźwięków. Śpiew otwarty, śpiew pełną parą, wreszcie śpiew oczyszczający i działający terapeutycznie. Jeśli chcesz spróbować swoich sił to na początek wyobraź sobie letni poranek na wsi. Pośród łanów zboża pracujące w polu kobiety, śpiewające przy żniwach. One nie zaprzątały sobie głowy jakością dźwięku i wysokością tonu. Śpiew towarzyszył im wszędzie - przy zwykłych domowych czynnościach, kołysaniu dzieci, przy uroczystościach, w kościele, na dożynkach, podczas wesela i przy pogrzebie. Był częścią życia tak jak mowa. Śpiew jest rodzajem takiej właśnie mowy. W nim możesz wyrazić siebie, swój nastrój, swoje pragnienia, radości i szczęście czy też wyśpiewać swoją żałość i ból.
Jeżeli jeszcze tego nie czujesz – stań na łące, obudź swój głos i zaśpiewaj pieśń „Chwalcie łąki umajone".


Moje dzieciństwo spędziłam na wsi w drewnianej chałupie, która pachniała drzewem i prawdziwym chlebem, który piekła moja śp. Babcia Zosia. Moja szkoła mieściła się w starym, popadającym w ruinę dworku, do którego od czasu do czasu przyjeżdżało objazdowe kino, co było ogromną atrakcją. Czas płynął swoim tempem. Pory roku przeplatały i zarazem zazębiały się z częściami roku liturgicznego. To było widać i słychać i całe prawie życie było temu podporządkowane.
Moja śp. Babcia tańczyła i śpiewała w zespole ludowym i mnie jako pachole wciskała w gorset i kwiaciastą spódnicę z zapaską zabierając na dożynki i tym podobne rozrywki. Wyrosłam w otoczeniu tradycji, świątecznych zwyczajów, pasyjnego zawodzenia przy grobie i wszelakich obrzędów. Później jako nastolatka buntowałam się nieco, ale czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci /;o).... teraz wiem, że coś w tym jest.

Kiedy wraz z Rodziną wyjechałam do pobliskiego miasta, dla wiejskiego dziecka zaczęło się zupełnie inne życie. Miasto było takie szare, betonowe i „pachniało" spalinami.
Śpiewać uwielbiałam od małego, ale w końcu nadszedł czas na pobieranie nauk. Doskonaliłam swoje umiejętności pod okiem Anny Budzińskiej, Małgorzaty Mach i Bartłomieja Bukowskiego w klasie śpiewu klasycznego. Mocowałam się z Mozartem, Bachem, Brahmsem, Szubertem, Karłowiczem, Moniuszką i wielu wspaniałymi kompozytorami. Pomagał mi w tym mój dość mocny głos i wszyscy mi powtarzali, że będę śpiewać operę. Ja jednak wciąż się o wszystko sprzeczałam z moją nauczycielką. Wciąż poszukiwałam tego, co tak naprawdę drzemało we mnie i było na wyciągnięcie ręki. Tak więc moja muzyczna podróż przypominała trochę wyprawę Kolumba do Indii, bo wciąż odkrywałam następną Amerykę. Śpiewałam więc arie operowe i pieśni, poezję śpiewaną, gospel i wiele ciekawych rodzajów muzyki. Zajmowałam się muzyką liturgiczną.


Prowadziłam chóry i dużo pracowałam z młodzieżą. Wszystko to robiłam z wielkim entuzjazmem, zwłaszcza, że we wszystkich działaniach towarzyszył mi mój chłopak, a obecny i na zawsze mąż Maciej. Pewnego dnia postanowiliśmy powołać do życia Zespół Muzyki Dawnej Vox Angeli i to była właściwa decyzja. Muzyka dawna i tradycyjna stała się dla nas sposobem na życie. Z czasem do zespołu dołączyły nasze dzieci i teraz Vox Angeli to prawdziwe rodzinne muzykowanie.
Wtedy nadszedł czas aby powrócić do lat dzieciństwa i obudzić w sobie tę drzemiącą moc. Miałam obawy jak wszyscy, którzy choć trochę liznęli operowego rzemiosła. Jednak mój głos przez lata pobierania nauk był tak niesforny, że nie nabył maniery. Wszystkie rodzaje muzyki jakie do tej pory śpiewałam pozwoliły mi wszechstronnie go rozwinąć. Dały mi możliwość skosztowania różnych muzycznych smaków, z których wybrałam smak prawdziwego chleba, który piekła moja śp. Babcia. Śpiew tradycyjny jest jak ten chleb. Pachnie drzewem i kaflową kuchnią, ma mocny smak i daje siłę. Ta siła, która w nim drzemie jest nie do opisania. To trzeba poczuć na własnym gardle.
Przy okazji Festiwalu Muzyki Dawnej Pieśń Naszych korzeni trafiłam na warsztaty do Adama Struga. Tutaj przeżyłam prawdziwą muzyczną „trepanację" czaszki. Po tym zabiegu otworzyły się moje uszy i zaczęłam słyszeć więcej. Warsztaty Ewy Grochowskiej wniosły bardzo wiele w moje śpiewanie. Uświadomiłam sobie dzięki nim, jak wiele my kobiety mamy do powiedzenia w śpiewie tradycyjnym. Te wszystkie doświadczenia procentują przez te wszystkie lata. Teraz mam możliwość się nimi z Wami podzielić. Ze mną jest trochę tak jak z tymi żniwiarkami. Śpiew jest częścią mojego życia i towarzyszy mi nieustannie. Życzę Wam, aby i w waszym życiu wciąż grało, i w polu i w oborze i w kómorze, bo śpiew tradycyjny jest .....

                                          Zapraszam na warsztaty Barbara Bator